Tytuł: Legenda. Rebeliant
Autor: Marie Lu
Oryginalny tytuł: Legend
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 304
Pierwsza część trylogii ,,Legenda''.
Na początku, nie wiem czemu, trochę negatywnie podchodziłam do tej książki - opis nie zachwycał, był to debiut, a poza tym to kolejna trylogia s-fiction, których po sukcesie ,,Igrzysk Śmierci'' jest wiele. Powiem tak: chyba jeszcze nigdy tak się nie pomyliłam.
Pochodzący z
dwóch różnych światów June i Day nie mają powodu, by się spotkać, aż
pewnego dnia brat June, Metias, pada ofiarą morderstwa, a Day staje się
głównym podejrzanym. Wciągnięty w śmiertelną zabawę w kotka i myszkę,
Day ucieka, próbując jednocześnie uratować swą rodzinę, a June
desperacko usiłuje pomścić śmierć brata.
To, co najbardziej rzuca się w oczy, to narracja. Powieść ta, jest naprawę ciekawie napisana. Może dla was nie będzie to zaskoczeniem, ale ja na razie nie mam na swoim koncie wielu przeczytanych książek, ponieważ do książek przekonałam się (niestety) dopiero w wieku 12 lat, ale takiej narracji ja w życiu nie widziałam. Mamy tutaj bowiem dwóch narratorów - June - dziewczynę z bogatego domu oraz Daya - chytrego przestępce ze slumsów. Poza narracją książka ma naprawdę niesamowity klimat - z jednej strony poznajemy porzucone dzielnice, zarażone nieuleczalnym wirusem, które zamieszkują bezdomni żywiący się tym, co znajdą w śmieciach, a z drugiej - elitarne osiedla z zaawansowaną technologią zamieszkane przez najwyższej rangi wojskowych i ich rodziny. Kolejnym plusem jest dodanie do tej antyutopii wątku kryminalnego. I to porządnego wątku kryminalnego, bo ja totalnie nie podejrzewałam tego, kogo podejrzewać powinnam. I najlepsze na koniec - akcja. Naprawdę, nie czytałam jeszcze książki w której akcja tak pędzi. I to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dzieje się to dopiero po ok. 100 stronie, ale potem na końcu każdego rozdziału występuje takie *bum ! *, które zadziwia i intryguje czytelnika. Ja czytając tę książkę, co chwilę krzyczałam : ,,O mój boże ! '' albo ,,Ale ... Jak to możliwe ? ''. A koniec ? Koniec totalnie mnie sparaliżował, gdyż wcale nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Widać, że autorka nie szczędzi sobie bohaterów oraz nie jest zwolenniczką cukierkowych zakończeń. Minusy też były, w postaci niedociągnięć językowych. Nie było ich jednak dużo, poza tym to pierwsza książka tej autorki, więc to chyba normalne.
Podsumowując: To naprawdę świetną powieść z intrygującym wątkiem kryminalnym, szybką akcją oraz oryginalnym klimatem. Nie zrażajcie się opisem, gdyż książka jest godna przeczytania. Jeśli chodzi o mnie, właśnie czytam jej kontynuację. : )
Moja ocena : 8,5/10
Nivis
piątek, 23 sierpnia 2013
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
TOP 10: Książki, które chcielibyśmy otrzymać w prezencie
Top 10 to akcja, przy okazji której na blogu pojawiają się
różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej
blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji -
wypatruj nowych tematów.
Dziś przyszła pora na... Książki, które chcielibyśmy otrzymać w prezencie.
Dziś przyszła pora na... Książki, które chcielibyśmy otrzymać w prezencie.
NIVIS
1. ''W otchłani'' Beth Revis
2. ''Wszechświaty'' Leonardo Patrignani
3. ''Requiem dla snu'' Hubert Selby
4. ''Nowa Ziemia''
Julianna Baggott
5. ''Florence + The Machine:
Głos wszechmogący
Głos wszechmogący
Zoë Howe
6. Seria ''Dziewczyny nie płaczą''
Janet Evanovich
7. ''Boy 7'' Mirjam Mous
8. ''52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca''
Jessica Brody
9. Seria ''Delirium''
Lauren Oliver
10. Seria ''Percy Jackson i bogowie olimpijscy'' Rick Riordan
KASUMI
1. ''Kostnica'' Graham Masterton
2. Seria ''Gra o tron''
George R.R. Martin
3. Seria ''Wiedźmin'' Andrzej Sapkowski
4. ''Bruce Dickinson. Iron Maiden''
Joe Shooman
5. ''Lśnienie'' Stephen King
6. Seria ''Tajemnice Emmy''
Natasha Walker
7. ''Red Hot Chili Peppers. Kalifornizacja''
Bartek Koziczyński
8. ''Iron Man. Moja podróż przez Niebo i Piekło z Black Sabbath'' Tony Iommi
sobota, 17 sierpnia 2013
Forrest Gump - Winston Groom
Tytuł: Forrest Gump
Autor: Winston Groom
Oryginalny tytuł: Forrest Gump
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 221
Tak właściwie, to na tą książkę trafiłam zupełnie przypadkiem. Okazało się, że stała zakurzona na półce w salonie od niepamiętnych czasów, więc postanowiłam otrzepać ją z tego wszechobecnego kurzu, i przekonać się, czy rzeczywiście jest tak dobra, jak wszyscy mówią. No i rzeczywiście, okazało się, że jest taka dobra, jak wszyscy mówią...
Zaczynając tę książkę, kiedy jeszcze nawet nie wiedziałam o czym ona jest, zastanawiała mnie jedna rzecz. A konkretnie, co za idiota wystawił tę książkę na rynek bez przecinków w istotnych miejscach i z takimi błędami ortograficznymi?
Ale po pewnym czasie w końcu zrozumiałam o co chodzi. Chodzi otóż o to, że książka opowiada o mężczyźnie, który jest niespełna rozumu, i nawet jego własna matka uważa go za idiotę. Dlatego też znajdujemy tam takie nieporozumienia. No, więc jedną kwestię mamy z głowy, głównego bohatera też (nie będę za dużo o nim pisać, bo odkrywanie jego i jego toku rozumowania jest wspaniałym doświadczeniem, jakie może nam dać ta książka). Teraz czas na fabułę.
A jeżeli chodzi o fabułę, to sama w sobie jest dosyć zawiła (nie, nie skomplikowana, po prostu zawiła). Ciekawe jest to, że samemu Forrestowi Gumpowi towarzyszymy w tej książce praktycznie przez całe życie. I właśnie to czynie tę książkę tak zawiłą. Pojawia się w niej wiele wątków i historii. Jest to także dosyć abstrakcyjne dzieło, gdyż na przestrzeni wielu lat pojawiają się i znikają różne postaci. Powiedzmy, Forrest poznaje kogoś na studiach, a potem po kilkunastu latach ponownie go spotyka. Mimo tego, że to dosyć dziwne, w jakiś sposób bardzo pasuje do tej książki. Nie jest przereklamowane i niemożliwe. W tej książce wszystko staje się możliwe, i nic nie jest tym, co świat już czytał.
Między innymi chyba dlatego ta książka daje tyle radości i ma tylu zwolenników. Myślę, że to naprawdę wspaniała lektura dla każdego, bo każdy może później odkryć w sobie takiego Forresta Gumpa, czyli kogoś o wielu talentach i wcale niebanalnej logice. Po przeczytaniu można naprawdę trochę pomyśleć o sobie i swoim życiu. I pomimo trochę banalnego tematu, jest to książka naprawdę oryginalna i ciekawa. Naprawdę, NAPRAWDĘ polecam :)
Moja ocena: 9/10
Autor: Winston Groom
Oryginalny tytuł: Forrest Gump
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Rok wydania: 2007
Ilość stron: 221
Tak właściwie, to na tą książkę trafiłam zupełnie przypadkiem. Okazało się, że stała zakurzona na półce w salonie od niepamiętnych czasów, więc postanowiłam otrzepać ją z tego wszechobecnego kurzu, i przekonać się, czy rzeczywiście jest tak dobra, jak wszyscy mówią. No i rzeczywiście, okazało się, że jest taka dobra, jak wszyscy mówią...
Zaczynając tę książkę, kiedy jeszcze nawet nie wiedziałam o czym ona jest, zastanawiała mnie jedna rzecz. A konkretnie, co za idiota wystawił tę książkę na rynek bez przecinków w istotnych miejscach i z takimi błędami ortograficznymi?
Ale po pewnym czasie w końcu zrozumiałam o co chodzi. Chodzi otóż o to, że książka opowiada o mężczyźnie, który jest niespełna rozumu, i nawet jego własna matka uważa go za idiotę. Dlatego też znajdujemy tam takie nieporozumienia. No, więc jedną kwestię mamy z głowy, głównego bohatera też (nie będę za dużo o nim pisać, bo odkrywanie jego i jego toku rozumowania jest wspaniałym doświadczeniem, jakie może nam dać ta książka). Teraz czas na fabułę.
A jeżeli chodzi o fabułę, to sama w sobie jest dosyć zawiła (nie, nie skomplikowana, po prostu zawiła). Ciekawe jest to, że samemu Forrestowi Gumpowi towarzyszymy w tej książce praktycznie przez całe życie. I właśnie to czynie tę książkę tak zawiłą. Pojawia się w niej wiele wątków i historii. Jest to także dosyć abstrakcyjne dzieło, gdyż na przestrzeni wielu lat pojawiają się i znikają różne postaci. Powiedzmy, Forrest poznaje kogoś na studiach, a potem po kilkunastu latach ponownie go spotyka. Mimo tego, że to dosyć dziwne, w jakiś sposób bardzo pasuje do tej książki. Nie jest przereklamowane i niemożliwe. W tej książce wszystko staje się możliwe, i nic nie jest tym, co świat już czytał.
Między innymi chyba dlatego ta książka daje tyle radości i ma tylu zwolenników. Myślę, że to naprawdę wspaniała lektura dla każdego, bo każdy może później odkryć w sobie takiego Forresta Gumpa, czyli kogoś o wielu talentach i wcale niebanalnej logice. Po przeczytaniu można naprawdę trochę pomyśleć o sobie i swoim życiu. I pomimo trochę banalnego tematu, jest to książka naprawdę oryginalna i ciekawa. Naprawdę, NAPRAWDĘ polecam :)
Moja ocena: 9/10
Kasumi
Gone. Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój - Michael Grant
Tytuł: Gone. Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój
Autor: Michael Grant
Oryginalny tytuł: GONE
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 528
Pierwsza część serii ,,Gone. Zniknęli'',
Na początku może powiem, że moja recenzja może się różnić od wszystkich innych recenzji. Gdy tak teraz, po przeczytaniu tej książki, patrzę na opinie, które napisali inni recenzenci, mogę śmiało stwierdzić- chyba jestem jakaś inna.
W niewielkim amerykańskim miasteczku, Perdido Beach, w jednej chwili znikają wszyscy, którzy ukończyli piętnaście lat – nauczyciele, rodzice, sprzedawcy, kierowcy znajdujących się w ruchu samochodów. Wszyscy. Świat bez dorosłych nie jest tak zabawny, jak mogłoby się wydawać – w rozciągającej się wokół miasta strefie zaczyna rządzić prawo pięści. Bez policjantów, opiekunów, lekarzy ci, którzy niedawno byli jeszcze dziećmi, wprowadzają własne porządki. Jednak władza deprawuje, zwłaszcza gdy sięgają po nią nieodpowiednie osoby, takie jak charyzmatyczny i pozbawiony zahamowań Caine. Główny bohater, Sam, stara się wyjaśnić zagadkę i nie dopuścić, by w miasteczku szerzyła się przemoc. Ma jednak niewiele czasu na znalezienie odpowiedzi na dręczące wszystkich pytania. Niedługo skończy piętnaście lat. A wtedy zniknie.
Ogólny pomysł naprawdę mi się spodobał - znikają wszyscy dorośli; stróże prawa, lekarze, rodzice, a świat pozostaje w rękach nieodpowiedzialnych dzieci, które w mgnieniu oka kradną wszystko co się da, rozpoczynają bójki, kłócą się o władze. Umówmy się - to musiało skończyć się tragedią. Właśnie takiego obrazu spodziewałam się po tej powieści. A autor totalnie mnie zdziwił, zmieniając ciekawie zapowiadającą się antyutopię w porąbane fantasty. Tak, ja byłam bardzo zdziwiona tym faktem: to właśnie jedna z tych powieści, w których bohaterowie mają super moce i są nieprzezwyciężeni.
W niektórych książkach zaczynamy utożsamiać się z bohaterami - śmiejemy się, gdy oni się śmieją, płaczemy, gdy oni płaczą. Znajdujemy sobie swoją ulubioną postać i bronimy jej do upadłego. W tej powieści nie znalazłam nikogo na tyle interesującego ( choć podziwiam temperament Diany) . Postacie były raczej płytkie, poza tym niewiele się o nich dowiedzieliśmy.
Powieść jest dość przeciętna, ale szybko się ją czyta. Szczerze powiedziawszy niezbyt mnie wciągnęła i jakoś nie byłam ciekawa, co wydarzy się w następnym rozdziale. Było tam też dużo niepasujących do siebie wątków (wiem, że pewnie w kolejnych częściach wszystko się wyjaśni, ale na razie było to niezbyt spójne) . Plus dla autora, że pokazał akcję pod wieloma kątami, szczególnie przydatne okazało się to na samym początku historii, gdy zniknęli dorośli - poznaliśmy m.in reakcję Sama, który aktualnie znajdował się w szkole, oraz Lany, samotną i pozostawioną tylko samej sobie na pustyni.
Mimo, że książka nie była aż taka zła, na razie pozostałym częściom tej serii mówię- nie.
Moja ocena: 5/10
Nivis
Autor: Michael Grant
Oryginalny tytuł: GONE
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 528
Pierwsza część serii ,,Gone. Zniknęli'',
Na początku może powiem, że moja recenzja może się różnić od wszystkich innych recenzji. Gdy tak teraz, po przeczytaniu tej książki, patrzę na opinie, które napisali inni recenzenci, mogę śmiało stwierdzić- chyba jestem jakaś inna.
W niewielkim amerykańskim miasteczku, Perdido Beach, w jednej chwili znikają wszyscy, którzy ukończyli piętnaście lat – nauczyciele, rodzice, sprzedawcy, kierowcy znajdujących się w ruchu samochodów. Wszyscy. Świat bez dorosłych nie jest tak zabawny, jak mogłoby się wydawać – w rozciągającej się wokół miasta strefie zaczyna rządzić prawo pięści. Bez policjantów, opiekunów, lekarzy ci, którzy niedawno byli jeszcze dziećmi, wprowadzają własne porządki. Jednak władza deprawuje, zwłaszcza gdy sięgają po nią nieodpowiednie osoby, takie jak charyzmatyczny i pozbawiony zahamowań Caine. Główny bohater, Sam, stara się wyjaśnić zagadkę i nie dopuścić, by w miasteczku szerzyła się przemoc. Ma jednak niewiele czasu na znalezienie odpowiedzi na dręczące wszystkich pytania. Niedługo skończy piętnaście lat. A wtedy zniknie.
Ogólny pomysł naprawdę mi się spodobał - znikają wszyscy dorośli; stróże prawa, lekarze, rodzice, a świat pozostaje w rękach nieodpowiedzialnych dzieci, które w mgnieniu oka kradną wszystko co się da, rozpoczynają bójki, kłócą się o władze. Umówmy się - to musiało skończyć się tragedią. Właśnie takiego obrazu spodziewałam się po tej powieści. A autor totalnie mnie zdziwił, zmieniając ciekawie zapowiadającą się antyutopię w porąbane fantasty. Tak, ja byłam bardzo zdziwiona tym faktem: to właśnie jedna z tych powieści, w których bohaterowie mają super moce i są nieprzezwyciężeni.
W niektórych książkach zaczynamy utożsamiać się z bohaterami - śmiejemy się, gdy oni się śmieją, płaczemy, gdy oni płaczą. Znajdujemy sobie swoją ulubioną postać i bronimy jej do upadłego. W tej powieści nie znalazłam nikogo na tyle interesującego ( choć podziwiam temperament Diany) . Postacie były raczej płytkie, poza tym niewiele się o nich dowiedzieliśmy.
Powieść jest dość przeciętna, ale szybko się ją czyta. Szczerze powiedziawszy niezbyt mnie wciągnęła i jakoś nie byłam ciekawa, co wydarzy się w następnym rozdziale. Było tam też dużo niepasujących do siebie wątków (wiem, że pewnie w kolejnych częściach wszystko się wyjaśni, ale na razie było to niezbyt spójne) . Plus dla autora, że pokazał akcję pod wieloma kątami, szczególnie przydatne okazało się to na samym początku historii, gdy zniknęli dorośli - poznaliśmy m.in reakcję Sama, który aktualnie znajdował się w szkole, oraz Lany, samotną i pozostawioną tylko samej sobie na pustyni.
Mimo, że książka nie była aż taka zła, na razie pozostałym częściom tej serii mówię- nie.
Moja ocena: 5/10
Nivis
czwartek, 15 sierpnia 2013
(Nie)umarli. Księga 1: Jonas - Eden Maguire
Tytuł: (Nie)umarli. Księga 1: Jonas
Autor: Eden Maguire
Oryginalny tytuł: Beautiful Dead. Jonas
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 287
Pierwsza część serii (Nie)umarli
A więc zacznę od tego, że zanim ta książka dostała się w moje ręce, nigdy o niej nie słyszałam. A dostała się w moje ręce przy okazji Bożego narodzenia jako prezent... niestety nie bardzo udany.
Co prawda książka nie prezentuje się źle. Okładka jest całkiem niezła, a tytuł raczej zachęcający. Szkoda tylko, że na tym kończą się jej plusy, bo niewiele więcej dobrego mogę o niej powiedzieć.
Dla mnie osobiście sam temat książki jest dosyć banalny. Nawet ciężko powiedzieć co to za rodzaj. Kryminał? fantasty? science-fiction? Niestety nie wiem, chyba sami będziecie musieli odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo ja wam nie pomogę.
No więc kiedy przetrawimy już temat i samo wprowadzenie do niego (chyba, że niektórzy tak jak ja go nie strawią), to możemy zainteresować się naszą główną bohaterką, Dariną. Jest ona zrozpaczona po stracie swojego chłopaka. No właśnie. Gdyby w książce opisany był jej ból i odczucia, to spoko. Ale w tej książce są raczej same lamenty dziewczyny, która nagle utraciła pierwszą miłość. Wszystko jest trochę, jak na mój gust, przesłodzone. Muszę przyznać, że tą książkę czytałam jakiś czas temu, i gdyby ktoś kazał mi opowiedzieć cała fabułę od początku do końca, mogłabym się trochę pogubić. Lecz myślę, że to nie za bardzo zmienia fakt, że mnie książka się totalnie nie podobała. W moim odczuciu jest to jedna z najgorszych książek, jakie czytałam na przestrzeni roku. Oczywiście, nie wszyscy się za mną zgodzą. Z tego co się orientuję, to książka zbiera raczej umiarkowane i dobre oceny, ale mam nadzieję, że nie jestem odosobniona w swojej opinii :) Ten typ książek to chyba po prostu nie mój typ, ale swoją recenzję starałam się napisać jak najbardziej obiektywnie. Nie wiem, czy mi wyszło, ale mam nadzieję, że nie było najgorzej. Tej książki? Raczej nie polecam osobom, które nie przepadają za klimatami zranionych przez los uczennic.
Moja ocena: 3/10 (zauważcie, że to najniższa jak do tej pory ocena na naszym blogu)
Autor: Eden Maguire
Oryginalny tytuł: Beautiful Dead. Jonas
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 287
Pierwsza część serii (Nie)umarli
A więc zacznę od tego, że zanim ta książka dostała się w moje ręce, nigdy o niej nie słyszałam. A dostała się w moje ręce przy okazji Bożego narodzenia jako prezent... niestety nie bardzo udany.
Co prawda książka nie prezentuje się źle. Okładka jest całkiem niezła, a tytuł raczej zachęcający. Szkoda tylko, że na tym kończą się jej plusy, bo niewiele więcej dobrego mogę o niej powiedzieć.
Dla mnie osobiście sam temat książki jest dosyć banalny. Nawet ciężko powiedzieć co to za rodzaj. Kryminał? fantasty? science-fiction? Niestety nie wiem, chyba sami będziecie musieli odpowiedzieć sobie na to pytanie, bo ja wam nie pomogę.
No więc kiedy przetrawimy już temat i samo wprowadzenie do niego (chyba, że niektórzy tak jak ja go nie strawią), to możemy zainteresować się naszą główną bohaterką, Dariną. Jest ona zrozpaczona po stracie swojego chłopaka. No właśnie. Gdyby w książce opisany był jej ból i odczucia, to spoko. Ale w tej książce są raczej same lamenty dziewczyny, która nagle utraciła pierwszą miłość. Wszystko jest trochę, jak na mój gust, przesłodzone. Muszę przyznać, że tą książkę czytałam jakiś czas temu, i gdyby ktoś kazał mi opowiedzieć cała fabułę od początku do końca, mogłabym się trochę pogubić. Lecz myślę, że to nie za bardzo zmienia fakt, że mnie książka się totalnie nie podobała. W moim odczuciu jest to jedna z najgorszych książek, jakie czytałam na przestrzeni roku. Oczywiście, nie wszyscy się za mną zgodzą. Z tego co się orientuję, to książka zbiera raczej umiarkowane i dobre oceny, ale mam nadzieję, że nie jestem odosobniona w swojej opinii :) Ten typ książek to chyba po prostu nie mój typ, ale swoją recenzję starałam się napisać jak najbardziej obiektywnie. Nie wiem, czy mi wyszło, ale mam nadzieję, że nie było najgorzej. Tej książki? Raczej nie polecam osobom, które nie przepadają za klimatami zranionych przez los uczennic.
Moja ocena: 3/10 (zauważcie, że to najniższa jak do tej pory ocena na naszym blogu)
Kasumi
niedziela, 11 sierpnia 2013
Jutro, kiedy zaczęła się wojna - John Marsden
Tytuł: Jutro, kiedy zaczęła się wojna/ Nie ma już żadnych zadsad
Autor: John Marsden
Oryginalny tytuł: Tomorrow, When the War Began
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Rok wydania: 1993
Ilość stron: 272
Pierwsza część serii ,,Jutro'' .
Wszystkim nam wydaje się, że wydarzenia, które oglądamy w telewizji; głód, wojny i rebelie, nas nie dotyczą. Wiemy, że istnieją, ale nie przejmujemy się nimi, bo przecież my żyjemy w innym świecie. Mamy internet, telewizje, znajomych, szkołę. Główni bohaterzy tej książki są tacy sami jak my - chodzili do szkoły, mieli rodziców, spotykali się ze znajomymi, a z powodu braku zajęcia oglądali jakieś bzdety w telewizji. Zorganizowali sobie taki zwykły - niezwykły wyjazd w góry, żeby spędzić trochę czasu razem. Słysząc samoloty śmiali się, że zaczęła się III wojna światowa. A gdy wrócili, okazało się, że nie ma już nikogo. Że nie ma już ich świata. Nie ma żadnych zasad. A jutro muszą stworzyć własne.
Książkę tę naprawdę trudno ,,zaszufladkować''. Bez wątpienia jest to książka młodzieżowa, chociaż sięgnąć po nią może każdy- dorosły i nastolatek. Jest to powieść głównie wojenna, mamy tutaj elementy survivalu, w niektórych momentach można się pośmiać i płakać, dochodzi również wątek romantyczny, dzięki pościgom i strzelaninom można stwierdzić, że jest tutaj trochę sensacji, a dzięki zagadce Tajemniczego Mordercy znajdzie się też cząstka kryminału. Od tego nawału może się trochę mieszać w głowie, ale wierzcie mi, powieść jest tak zgrabnie przemyślana, że wszystkie tego gatunki świetnie spajają się w całość.
Najciekawszą, jak dla mnie postacią jest narratorka Ellie - jest tak realna, ta rzeczywista, że wręcz wierzymy w jej istnienie. Jej tok myślenia i usposobienie przypominają mi trochę Katniss z ,,Igrzysk Śmierci'' (a raczej Katniss przypomina mi Ellie, bo pamiętajmy, że ,,Jutro'' zostało napisane dużo wcześniej) . Jest trochę twarda, ale jednocześnie śmieszna i przekonująca. Pozostałe postaci są również świetnie wykreowane ; Homer - urodzony przywódca mający kłopoty z prawem, Fiona - śliczna nieśmiała blondynka, ukrywająca pod ,,maską'' swoją prawdziwą osobowość, Lee - wrażliwy i słodki znawca horrorów, Robyn- szlachetna i bohaterska, bardzo wierząca, Corrie- najlepsza przyjaciółka Ellie, potrafiąca słuchać i doradzić, Kevin- arogancki i agresywny , Chris- znawca poezji, zamknięty w swoim świecie, w którym nie brakuje alkoholu i papierosów.
Jeszcze słowo odnośnie tytułu . Książka ma tak naprawdę dwa podtytuły : ,,Kiedy zaczęła się wojna'' oraz ,,Nie ma już żadnych zasad''. Na okładce widnieje podtytuł ,,Nie ma już żadnych zasad'', jednak gdy otworzymy książkę, już na pierwszej stronie widnieje napis ,,Kiedy zaczęła się wojna''.
Tak czy siak, książka jest naprawdę świetna. Po jej lekturze zaczyna się myśleć, jakby się postąpiło na miejscu bohaterów, czym tak naprawdę jest wojna i jak się przed nią bronić. Bez wątpienia jest to jedna z inteligentniejszych pozycji dla młodzieży. Druga część serii już czeka na swoją kolej w mojej biblioteczce. : )
Moja ocena: 8/10
A co jeśli, ty pojedziesz na wycieczkę, a twojego świata już nie będzie?
Nivis
Autor: John Marsden
Oryginalny tytuł: Tomorrow, When the War Began
Wydawnictwo: Znak Litera Nova
Rok wydania: 1993
Ilość stron: 272
Pierwsza część serii ,,Jutro'' .
Wszystkim nam wydaje się, że wydarzenia, które oglądamy w telewizji; głód, wojny i rebelie, nas nie dotyczą. Wiemy, że istnieją, ale nie przejmujemy się nimi, bo przecież my żyjemy w innym świecie. Mamy internet, telewizje, znajomych, szkołę. Główni bohaterzy tej książki są tacy sami jak my - chodzili do szkoły, mieli rodziców, spotykali się ze znajomymi, a z powodu braku zajęcia oglądali jakieś bzdety w telewizji. Zorganizowali sobie taki zwykły - niezwykły wyjazd w góry, żeby spędzić trochę czasu razem. Słysząc samoloty śmiali się, że zaczęła się III wojna światowa. A gdy wrócili, okazało się, że nie ma już nikogo. Że nie ma już ich świata. Nie ma żadnych zasad. A jutro muszą stworzyć własne.
Książkę tę naprawdę trudno ,,zaszufladkować''. Bez wątpienia jest to książka młodzieżowa, chociaż sięgnąć po nią może każdy- dorosły i nastolatek. Jest to powieść głównie wojenna, mamy tutaj elementy survivalu, w niektórych momentach można się pośmiać i płakać, dochodzi również wątek romantyczny, dzięki pościgom i strzelaninom można stwierdzić, że jest tutaj trochę sensacji, a dzięki zagadce Tajemniczego Mordercy znajdzie się też cząstka kryminału. Od tego nawału może się trochę mieszać w głowie, ale wierzcie mi, powieść jest tak zgrabnie przemyślana, że wszystkie tego gatunki świetnie spajają się w całość.
Najciekawszą, jak dla mnie postacią jest narratorka Ellie - jest tak realna, ta rzeczywista, że wręcz wierzymy w jej istnienie. Jej tok myślenia i usposobienie przypominają mi trochę Katniss z ,,Igrzysk Śmierci'' (a raczej Katniss przypomina mi Ellie, bo pamiętajmy, że ,,Jutro'' zostało napisane dużo wcześniej) . Jest trochę twarda, ale jednocześnie śmieszna i przekonująca. Pozostałe postaci są również świetnie wykreowane ; Homer - urodzony przywódca mający kłopoty z prawem, Fiona - śliczna nieśmiała blondynka, ukrywająca pod ,,maską'' swoją prawdziwą osobowość, Lee - wrażliwy i słodki znawca horrorów, Robyn- szlachetna i bohaterska, bardzo wierząca, Corrie- najlepsza przyjaciółka Ellie, potrafiąca słuchać i doradzić, Kevin- arogancki i agresywny , Chris- znawca poezji, zamknięty w swoim świecie, w którym nie brakuje alkoholu i papierosów.
Jeszcze słowo odnośnie tytułu . Książka ma tak naprawdę dwa podtytuły : ,,Kiedy zaczęła się wojna'' oraz ,,Nie ma już żadnych zasad''. Na okładce widnieje podtytuł ,,Nie ma już żadnych zasad'', jednak gdy otworzymy książkę, już na pierwszej stronie widnieje napis ,,Kiedy zaczęła się wojna''.
Tak czy siak, książka jest naprawdę świetna. Po jej lekturze zaczyna się myśleć, jakby się postąpiło na miejscu bohaterów, czym tak naprawdę jest wojna i jak się przed nią bronić. Bez wątpienia jest to jedna z inteligentniejszych pozycji dla młodzieży. Druga część serii już czeka na swoją kolej w mojej biblioteczce. : )
Moja ocena: 8/10
A co jeśli, ty pojedziesz na wycieczkę, a twojego świata już nie będzie?
Nivis
sobota, 10 sierpnia 2013
Slayer. Krwawe rządy - Joel McIver
Tytuł: Slayer. Krwawe rządy.
Autor: Joel McIver
Wydawnictwo: In Rock
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 448
Pomimo tego, iż Slayer jest legendą trash metalu i jednym z zespołów tworzących wielką czwórkę tego gatunku, godnej biografii doczekał się dopiero po 25 latach.
Chociaż trzeba przyznać, że warto było trochę poczekać na książkę tak wnikliwie opisującą przebieg ich kariery.
Książka zaczyna się niezbyt imponująco, ale w miarę tego, jak przesuwa się o kolejne lata w karierze muzyków, nabiera zdecydowanego tempa. Fajne w tej książce jest to, że nie skupia się ona na prywatnym życiu artystów, ale w ciągu całej lektury, można zorientować się nieco w ich sytuacji, powiedzmy, rodzinnej. Możemy również poznać ich charaktery oraz zainteresowania, które nie skupiają się jedynie wokół muzyki.
Miejscami są pewne niedociągnięcia, skupiające się głównie wokół niepełnej analizy niektórych zdarzeń. Czasami pojawiają się także zbyt obszerne opisy mało znaczących epizodów.
Autor nie skupia się jednak jedynie wokół ich kariery. W książce znajdują się także recenzje poszczególnych płyt w kolejności chronologicznej. Aczkolwiek nie są one napisane na zasadzie: och i ach, jacy oni są wspaniali, każda ich płyta przebija poprzednią. Joel McIver, jako renomowany znawca muzyki metalowej, spełnia tutaj również rolę krytyka. Jego recenzje zawierają trafne spostrzeżenia i w większości są zgodne z prawdą, chociaż naturalnie nie wszyscy się z nimi zgodzą. Kolejną fajną rzeczą są - jak w każdej dobrej biografii - często nie publikowane wcześniej zdjęcia. Książka zawiera trzy wkładki za zdjęciami z koncertów i prywatnymi zdjęciami muzyków oraz osób z nimi związanych.
Kolejnym plusem książki jest to, że zawiera ona spore dawki humoru zawarte w wypowiedziach muzyków - zwłaszcza Kerry'ego. W owych wypowiedziach znajdują się również ciekawostki na temat zespołu. Książka będzie ciekawą lekturą zwłaszcza dla młodych fanów, którzy nie mieli okazji oglądać rozwoju grupy na żywo.
Jednakże, ze względu na to, że druga, poprawiona wersja książki (z opisem płyty World painted blood) została wydana w 2013, 18 dni po śmierci Jeffa Hannemana, zawiera ona mało informacji na temat tego, jak zespół sobie poradzi sobie bez niego. Co prawda poznajemy przyczynę jego odejścia, ale niewiele poza tym.
Pomimo takich braków, książka jest naprawdę bardzo ciekawą biografią. Będzie ona dobrą lekturą nie tylko dla metalowców, ale także dla ludzi nielubiących stereotypów. Bo w końcu Slayer od początku swojej kariery dostał opinię ''tych złych satanistów''. Dlatego właśnie nie tylko miłośnicy trashu zasmakują w tej książce. I między innymi właśnie dlatego polecam!
Moja ocena: 8/10
Autor: Joel McIver
Wydawnictwo: In Rock
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 448
Pomimo tego, iż Slayer jest legendą trash metalu i jednym z zespołów tworzących wielką czwórkę tego gatunku, godnej biografii doczekał się dopiero po 25 latach.
Chociaż trzeba przyznać, że warto było trochę poczekać na książkę tak wnikliwie opisującą przebieg ich kariery.
Książka zaczyna się niezbyt imponująco, ale w miarę tego, jak przesuwa się o kolejne lata w karierze muzyków, nabiera zdecydowanego tempa. Fajne w tej książce jest to, że nie skupia się ona na prywatnym życiu artystów, ale w ciągu całej lektury, można zorientować się nieco w ich sytuacji, powiedzmy, rodzinnej. Możemy również poznać ich charaktery oraz zainteresowania, które nie skupiają się jedynie wokół muzyki.
Miejscami są pewne niedociągnięcia, skupiające się głównie wokół niepełnej analizy niektórych zdarzeń. Czasami pojawiają się także zbyt obszerne opisy mało znaczących epizodów.
Autor nie skupia się jednak jedynie wokół ich kariery. W książce znajdują się także recenzje poszczególnych płyt w kolejności chronologicznej. Aczkolwiek nie są one napisane na zasadzie: och i ach, jacy oni są wspaniali, każda ich płyta przebija poprzednią. Joel McIver, jako renomowany znawca muzyki metalowej, spełnia tutaj również rolę krytyka. Jego recenzje zawierają trafne spostrzeżenia i w większości są zgodne z prawdą, chociaż naturalnie nie wszyscy się z nimi zgodzą. Kolejną fajną rzeczą są - jak w każdej dobrej biografii - często nie publikowane wcześniej zdjęcia. Książka zawiera trzy wkładki za zdjęciami z koncertów i prywatnymi zdjęciami muzyków oraz osób z nimi związanych.
Kolejnym plusem książki jest to, że zawiera ona spore dawki humoru zawarte w wypowiedziach muzyków - zwłaszcza Kerry'ego. W owych wypowiedziach znajdują się również ciekawostki na temat zespołu. Książka będzie ciekawą lekturą zwłaszcza dla młodych fanów, którzy nie mieli okazji oglądać rozwoju grupy na żywo.
Jednakże, ze względu na to, że druga, poprawiona wersja książki (z opisem płyty World painted blood) została wydana w 2013, 18 dni po śmierci Jeffa Hannemana, zawiera ona mało informacji na temat tego, jak zespół sobie poradzi sobie bez niego. Co prawda poznajemy przyczynę jego odejścia, ale niewiele poza tym.
Pomimo takich braków, książka jest naprawdę bardzo ciekawą biografią. Będzie ona dobrą lekturą nie tylko dla metalowców, ale także dla ludzi nielubiących stereotypów. Bo w końcu Slayer od początku swojej kariery dostał opinię ''tych złych satanistów''. Dlatego właśnie nie tylko miłośnicy trashu zasmakują w tej książce. I między innymi właśnie dlatego polecam!
Moja ocena: 8/10
Kasumi
piątek, 9 sierpnia 2013
Intruz- Stephenie Meyer
Tytuł: Intruz
Autor: Stephenie Meyer
Oryginalny tytuł: The Host
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 560
Jeszcze jakiś czas temu byłam negatywnie nastawiona do twórczości Stephenie Meyer, a to za sprawą jej światowego bestsellera pt. ,,Zmierzch'', który zapoczątkował wielką falę wampirzych młodzieżówek, których prawdę mówiąc nie trawię. Postanowiłam jednak dać pani Meyer jeszcze jedną szansę i wybrałam się do kina na ekranizację ,,Intruza'' (jednak nie ufałam jej na tyle, aby spędzić czas przy 560 stronicowej powieści). Film nie zachwycił, ale ogólna fabuła przykuła moją uwagę i postanowiłam przeczytać książkę. Z jakim efektem? To za chwilę.
Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...
Wyobraźcie sobie świat idealny. Idealną Ziemię. Czystą i technologiczną zarazem. Idealnych mieszkańców. Nie ludzi mordujących, kradnących, kłamiących. Tylko czyste istoty żyjące w oparciu o zasady; nie zabijam, nie kłamię, nie kradnę. Dbające o planetę. Bez wyniszczających chorób. Tak właśnie wygląda świat w ,,Intruzie''.
Po autorce nie spodziewałam się niczego wybitnego i (o dziwo!) książka naprawdę mi się podobała. Nie była to bowiem banalna historia, lecz nieźle wymyślona fabuła s-fiction. Narratorką powieści jest Wagabunda, która jest naprawdę interesującą postacią. Nie jest typową duszą, przeżywa ona bowiem dylematy, których nie przeżywają inne dusze, myśli o rzeczach, o których nie myślą inne dusze, postępuje inaczej niż inne dusze. Jest ona chodzącym sprzeciwem, nie zgadza się na ogóle zasady świata, w którym zamieszkała. Mniej interesującą postacią jest Melanie, dotychczas właścicielka ciała, która próbuje zmanipulować Wandą, aby wyjść na swoim. Rozumiemy ją jednak, gdyż nagle wrogowie odebrali jej wolność, rodzinę, chłopaka oraz świat, który dotychczas znała. Podobały mi się właśnie relacje Wandy i Melanie, ich sposób porozumiewania oraz to, jak się zmieniały. Opisy uczuć grały tutaj bardzo ważną rolę, i było ich bardzo dużo, ale co najważniejsze- były naprawdę potrzebne. W tej kwestii Stephenie Meyer pokazała na co ją stać i już nie raz słyszałam, jak czytelnicy nazywali ją ,,królową uczuć''. Zasłużenie.
Oczywiście, wątek romantyczny musi być, gdyż co tom za książka bez wątku miłosnego? Nie jest on jednak tak banalny jak np. w Sadze ,,Zmierzch'', tylko bardziej skomplikowany, ale nie będę zdradzała szczegółów. Mimo, iż powieść ma ponad 500 stron czułam, że wszystko co jest tam zawarte jest potrzebne i niczego bym nie wycinała.
Książka ma jednak też swoje minusy, gdyż trudno jest przebrnąć przez początek. Nie dzieje się tam nic szczególnego i dopiero po jakiś 50 stronach akcja nabiera tempa, potem nieznacznie zwalnia i znów pędzi. Denerwowała mnie też monotonia na końcu, kto już przeczytał tę pozycje, na pewno będzie wiedział o co mi chodzi. Jednak jest więcej plusów i minusów i warto po lekturze tej pozycji usiąść i się zastanowić. Będziecie wiedzieć nad czym.
Ocena : 7/10
Nivis
Autor: Stephenie Meyer
Oryginalny tytuł: The Host
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Rok wydania: 2008
Ilość stron: 560
Jeszcze jakiś czas temu byłam negatywnie nastawiona do twórczości Stephenie Meyer, a to za sprawą jej światowego bestsellera pt. ,,Zmierzch'', który zapoczątkował wielką falę wampirzych młodzieżówek, których prawdę mówiąc nie trawię. Postanowiłam jednak dać pani Meyer jeszcze jedną szansę i wybrałam się do kina na ekranizację ,,Intruza'' (jednak nie ufałam jej na tyle, aby spędzić czas przy 560 stronicowej powieści). Film nie zachwycił, ale ogólna fabuła przykuła moją uwagę i postanowiłam przeczytać książkę. Z jakim efektem? To za chwilę.
Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...
Wyobraźcie sobie świat idealny. Idealną Ziemię. Czystą i technologiczną zarazem. Idealnych mieszkańców. Nie ludzi mordujących, kradnących, kłamiących. Tylko czyste istoty żyjące w oparciu o zasady; nie zabijam, nie kłamię, nie kradnę. Dbające o planetę. Bez wyniszczających chorób. Tak właśnie wygląda świat w ,,Intruzie''.
Po autorce nie spodziewałam się niczego wybitnego i (o dziwo!) książka naprawdę mi się podobała. Nie była to bowiem banalna historia, lecz nieźle wymyślona fabuła s-fiction. Narratorką powieści jest Wagabunda, która jest naprawdę interesującą postacią. Nie jest typową duszą, przeżywa ona bowiem dylematy, których nie przeżywają inne dusze, myśli o rzeczach, o których nie myślą inne dusze, postępuje inaczej niż inne dusze. Jest ona chodzącym sprzeciwem, nie zgadza się na ogóle zasady świata, w którym zamieszkała. Mniej interesującą postacią jest Melanie, dotychczas właścicielka ciała, która próbuje zmanipulować Wandą, aby wyjść na swoim. Rozumiemy ją jednak, gdyż nagle wrogowie odebrali jej wolność, rodzinę, chłopaka oraz świat, który dotychczas znała. Podobały mi się właśnie relacje Wandy i Melanie, ich sposób porozumiewania oraz to, jak się zmieniały. Opisy uczuć grały tutaj bardzo ważną rolę, i było ich bardzo dużo, ale co najważniejsze- były naprawdę potrzebne. W tej kwestii Stephenie Meyer pokazała na co ją stać i już nie raz słyszałam, jak czytelnicy nazywali ją ,,królową uczuć''. Zasłużenie.
Oczywiście, wątek romantyczny musi być, gdyż co tom za książka bez wątku miłosnego? Nie jest on jednak tak banalny jak np. w Sadze ,,Zmierzch'', tylko bardziej skomplikowany, ale nie będę zdradzała szczegółów. Mimo, iż powieść ma ponad 500 stron czułam, że wszystko co jest tam zawarte jest potrzebne i niczego bym nie wycinała.
Książka ma jednak też swoje minusy, gdyż trudno jest przebrnąć przez początek. Nie dzieje się tam nic szczególnego i dopiero po jakiś 50 stronach akcja nabiera tempa, potem nieznacznie zwalnia i znów pędzi. Denerwowała mnie też monotonia na końcu, kto już przeczytał tę pozycje, na pewno będzie wiedział o co mi chodzi. Jednak jest więcej plusów i minusów i warto po lekturze tej pozycji usiąść i się zastanowić. Będziecie wiedzieć nad czym.
Ocena : 7/10
Nivis
czwartek, 8 sierpnia 2013
Carrie - Stephen King
Tytuł: Carrie
Autor: Stephen King
Oryginalny tytuł: Carrie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1974
Ilość stron: 169
''Carrie'' to dopiero (albo może już?) czwarta książka Kinga, po którą sięgnęłam, i żałuję... że nie przeczytałam jej wcześniej.
Już na samym początku można zorientować się, że nie jest to jedna z tych książek, które świat już widział. Oryginalna (jak na tamte czasy) fabuła oraz wielki talent Kinga do budowania atmosfery dają w efekcie krótką, co prawda, ale za to bardzo dobrą książkę. Jeżeli chodzi o temat książki, który obraca się głównie wokół zagadnienia telekinezy, to jest on co najmniej ciekawy. Bardzo zręcznie został ukazany sposób myślenia głównej bohaterki, lekko (albo może bardziej niż lekko) niezrównoważonej i odrzuconej przez środowisko. Świetnie został ukazany również tok rozumowania jej matki, religijnej fanatyczki. Niektóre elementy tyczące się sposobu myślenia, można także zaobserwować w późniejszych dziełach Mistrza horroru. Książka ma ciekawą formę powieści przeplatającą się z wycinkami gazet (również książek), zeznaniami świadków zdarzeń oraz wywiadami. ''Carrie'' jest książką, którą czyta się bardzo przyjemnie. Osobiście lektura zajęła mi dwa dni. Bardzo dobra książka na deszczowe wieczory, a może jeszcze lepiej burzowe. Jedynym minusem tej książki jest nawał postaci, które trzeba ogarnąć. Jak na mój gust występuje tam trochę zbyt wiele imion i postaci pobocznych, które i tak nie odgrywają większej roli.
Aczkolwiek jak już zapewne wcześniej wspomniałam, jest to naprawdę dobra książka, zwłaszcza dla fanów horrorów. Naprawdę polecam.
Moja ocena: 8/10
Autor: Stephen King
Oryginalny tytuł: Carrie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 1974
Ilość stron: 169
''Carrie'' to dopiero (albo może już?) czwarta książka Kinga, po którą sięgnęłam, i żałuję... że nie przeczytałam jej wcześniej.
Już na samym początku można zorientować się, że nie jest to jedna z tych książek, które świat już widział. Oryginalna (jak na tamte czasy) fabuła oraz wielki talent Kinga do budowania atmosfery dają w efekcie krótką, co prawda, ale za to bardzo dobrą książkę. Jeżeli chodzi o temat książki, który obraca się głównie wokół zagadnienia telekinezy, to jest on co najmniej ciekawy. Bardzo zręcznie został ukazany sposób myślenia głównej bohaterki, lekko (albo może bardziej niż lekko) niezrównoważonej i odrzuconej przez środowisko. Świetnie został ukazany również tok rozumowania jej matki, religijnej fanatyczki. Niektóre elementy tyczące się sposobu myślenia, można także zaobserwować w późniejszych dziełach Mistrza horroru. Książka ma ciekawą formę powieści przeplatającą się z wycinkami gazet (również książek), zeznaniami świadków zdarzeń oraz wywiadami. ''Carrie'' jest książką, którą czyta się bardzo przyjemnie. Osobiście lektura zajęła mi dwa dni. Bardzo dobra książka na deszczowe wieczory, a może jeszcze lepiej burzowe. Jedynym minusem tej książki jest nawał postaci, które trzeba ogarnąć. Jak na mój gust występuje tam trochę zbyt wiele imion i postaci pobocznych, które i tak nie odgrywają większej roli.
Aczkolwiek jak już zapewne wcześniej wspomniałam, jest to naprawdę dobra książka, zwłaszcza dla fanów horrorów. Naprawdę polecam.
Moja ocena: 8/10
Kasumi
środa, 7 sierpnia 2013
Nazwa bloga
Z książkami jest tak, jak z ludźmi - taką nazwę blog odziedziczył po cytacie Voltaire'a: „Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie”. Uznałyśmy tę nazwę za odpowiednią i oryginalną dla bloga o książkach.
Już niedługo pojawią się pierwsze recenzje !
Kasumi i Nivis
Już niedługo pojawią się pierwsze recenzje !
Kasumi i Nivis
Subskrybuj:
Posty (Atom)